sobota, 11 maja 2019

Powrót do Wenecji

   Już 26 lat minęło od mojego pobytu na Lagunie Weneckiej, a 25 - od ostatniej, bardzo krótkiej wizyty w samej Wenecji. Kiedy zaczęłam przeglądać stare zdjęcia, pomyślałam, że chętnie bym tam wróciła. Zwłaszcza że za pierwszym razem nie odważyłam się na samodzielne spacery i właściwie niewiele zobaczyłam poza odwiedzeniem z naszą grupą kilku najważniejszych miejsc. W wyszukiwarce od razu objawił się lot w fajnej cenie, więc namówiłam męża i dokonaliśmy skoku nad Alpami:



   Samolot wylądował w Treviso ok. 17:30. Z lotniska przejechaliśmy autobusem nr 6 na dworzec kolejowy, a stamtąd pociągiem do Wenecji (Venezia S. Lucia), co zajęło nam ok. 1 godziny. Tam od razu kupiliśmy po 30 € dwudniowe (48-godzinne) bilety na przejazdy po Wenecji, obejmujące wszystkie vaporetta, również płynące na Murano i Burano. Z dworca popłynęliśmy tramwajem wodnym nr 5.2, najpierw kanałem Grande, a potem Cannaregio, do terminala promowego Tre Archi:




   Początkowo planowałam spać w Treviso, ale udało mi się znaleźć w bardzo dobrej cenie nocleg w samej Wenecji. Był to apartament, niewielki, ale dobrze wyposażony, a mieścił się przy Fondamenta Sacca San Girolamo, na zachodnim skraju Cannaregio. Jest stamtąd blisko do dworca i centrum, a do przystanku vaporetta tylko 3 minuty. Z walizkami oczywiście woleliśmy płynąć, niż iść pieszo. Na miejscu, przed głównymi drzwiami do kamienicy, musieliśmy się najpierw zalogować do wi-fi z apartamentu, a następnie wejść na odpowiedni link, co spowodowało otwarcie owych drzwi. Potem na górze trzeba było jeszcze wpisać kod do skrzynki, w której znajdowały się klucze do apartamentu. Cała ta procedura wydała mi się straszliwie skomplikowana. Wprawdzie w praktyce wszystko okazało się raczej proste, niemniej jednak poczułam ulgę, gdy udało nam się wejść do środka. Na szczęście był tam też klucz do głównych drzwi, więc nie trzeba się było potem za każdym razem posługiwać telefonem. 
   A widoki z okna były takie:




   Po lekkim odświeżeniu się wyruszyliśmy na spacer po najbliższej okolicy - wzdłuż kanału Cannaregio do mostu Guglie i dalej wgłąb Getta. Akurat po kilku dniach deszczowych niebo nad Wenecją rozchmurzyło się i trafił nam się piękny zachód słońca:













    Na koniec dotarliśmy na brzeg Canal Grande dokładnie naprzeciwko Muzeum Historii Naturalnej. Mieści się ono w gmachu Fontego dei Turchi, zbudowanym już w pierwszej połowie XIII wieku przez Giaccomo Palmieri, założyciela rodu Pesaro. Oczywiście później budynek był wielokrotnie przebudowywany:


   Jak widać, zrobiło się już całkiem ciemno. Ponieważ byliśmy zmęczeni po podróży, a w dodatku pobudkę zaplanowałam na 5:45, więc stamtąd już wróciliśmy spacerkiem do apartamentu. Zatem i dzisiejszą notkę pora zakończyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...