poniedziałek, 13 maja 2019

Trzy wizyty na Piazza San Marco

   Od razu uprzedzam, że nie będzie tu przewodnika po Wenecji. Tego typu informacji jest w internecie ogromna ilość i nie ma potrzeby powielania ich po raz kolejny. Z tego samego powodu nie będzie też wstępu historycznego, a bardziej szczegółowe opisy zwiedzanych budowli pojawią się tylko w niektórych przypadkach. Natomiast będę się starała nazywać wszystkie (o ile udało mi się je zidentyfikować), to w razie potrzeby będzie je można łatwiej odnaleźć. 
  Jak najlepiej wykorzystać fakt, że śpimy w samej Wenecji? Wybrać się rano na Piazza San Marco. W sezonie powinien to być naprawdę wczesny ranek, w maju najwyraźniej wystarczyła 7:30. Było pochmurno, ale praktycznie zupełnie pusto. Mogliśmy swobodnie kontemplować uroki tego miejsca. Ponieważ przypłynęliśmy wodnym tramwajem na San Zaccaria, najpierw podeszliśmy do kościoła Zachariasza, który oczywiście o tej porze był zamknięty:



   Stamtąd już nie wracaliśmy na nabrzeże tylko bocznymi uliczkami przeszliśmy na plac. Od razu objawiła nam się północna ściana bazyliki:



     A dalej było już tylko lepiej:






   Po placu kręciło się ledwie kilka osób, więc doskonale było widać obie prokurecje, skrzydło Napoleona i dzwonnicę:


      




    Ponieważ wszystko było jeszcze pozamykane, udaliśmy się na spacer okolicznymi zaułkami, gdzie zamierzaliśmy obejrzeć kilka obiektów. Plac opuściliśmy przejściem pod Wieżą Zegarową:


   Kościół San Moise leży tuż za Skrzydłem Napoleona. Jego historia sięga VIII wieku, a dzisiejsze wyposażenie i fasada są barokowe. To właśnie owa fasada, trójosiowa i mocno rozczłonkowana, z niezwykle bogatą dekoracją, skłoniła mnie do tej wizyty. Niestety trwał remont i tyle z tej fasady zobaczyliśmy:


   Wśród elementów wyposażenia warto zwrócić uwagę na obrazy "Umycie nóg" Tintoretta i "Ostatnia wieczerza" Palmy Młodszego oraz ołtarz z rzeźbami Meyringa, przedstawiający Mojżesza w chwili otrzymania Tablic:





   Kolejny ciekawy obiekt w tym rejonie to Teatro la Fenice, uchodzący nie tylko za najlepszą scenę operową Wenecji oraz czołową we Włoszech, ale również jedną z najznakomitszych na świecie. Nawiązanie do mitycznego Feniksa wynika stąd, iż obiekt wybudowano po pożarze teatru „San Benedetto” w 1792 r. Nazwa okazała się dla teatru niezbyt szczęśliwa, ponieważ później jeszcze kilka razy stawał w płomieniach, m.in. 12 grudnia 1836 r. kiedy uległo zniszczeniu niemal całe wnętrze teatru. 29 stycznia 1996 r. ogień zaatakował operę po raz kolejny:



   Dotarliśmy (a nie było to takie proste) również do wyjątkowej klatki schodowej pałacu Contarini del Bovolo:



   W oczekiwaniu na otwarcie bazyliki pokręciliśmy się jeszcze trochę po wąskich uliczkach (to, co kochamy najbardziej!):










   Około 9:00 znowu znaleźliśmy się na Piazza San Marco. Przed bazyliką zaczynali się już gromadzić turyści, ale jeszcze nie zrobiło się naprawdę tłoczno. Za to pogoda przez ten czas zdecydowanie się poprawiła, więc dorobiliśmy trochę zdjęć Piazetty oraz budynków położonych wokół niej: Loggetty Sansovina, Biblioteki Marciana i Pałacu Dożów. Do tego ostatniego nie zdecydowaliśmy się wejść, ponieważ ma to sens tylko wtedy, gdy można mu poświęcić dużo więcej czasu (może tam jeszcze kiedyś wrócimy):










    Oczywiście na tym nie poprzestaliśmy, mamy też słoneczne zdjęcia głównego placu i bazyliki:






   Zdjęć z wnętrza bazyliki nie mam, bo w środku nie wolno było fotografować. Miało to tę dobrą stronę, że pozwoliło nam spokojnie zająć się podziwianiem tych wszystkich wspaniałości. 
   Na zakończenie wrzucę kilka fotek zrobionych późnym popołudniem, kiedy tu wróciliśmy po opłynięciu wysp Torcello, Burano i Murano. W promieniach zachodzącego słońca bazylika wygląda naprawdę magicznie:






   Na razie tyle, ale o Wenecji będzie jeszcze kilka kolejnych notek, na które już zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...