Dziś dalszy ciąg wspomnień ze Lwowa. Najpierw odwiedzimy trzy ważne świątynie, tym razem po zachodniej stronie Starego Miasta.
Jeden z najwspanialszych barokowych zabytków Lwowa to kościół Bożego Ciała i klasztor dominikanów. W I połowie XVIII w. istniejący tu od 1370 roku gotycki kościół zaczął się walić i podjęto decyzję o całkowitym wyburzeniu. W 1749 roku w tym samym miejscu powstała nowa rzymskokatolicka świątynia, zainspirowana kształtem kościoła św. Karola w Wiedniu, a zaprojektowana przez architekta wojskowego Jana De Witte. W 1865 roku do kościoła dodano czworoboczną dzwonnicę. Budowa została sfinansowana przez Józefa Potockiego.
Na frontonie widnieje napis "SOLI DEO HONOR ET GLORIA" - "Jedynemu Bogu cześć i chwała":
Za czasów sowieckich zlokalizowano tu magazyn soli, co powodowało niszczenie zabytkowej materii kościoła. Wyremontowano go jednak w latach 60-tych i zamieniono w Muzeum Historii Religii i Ateizmu, ale może dzięki temu ocalał. Obecnie mieści się w nim greckokatolicka cerkiew Najświętszej Eucharystii, a budynkach poklasztornych nadal działa muzeum.
Wystrój wnętrza ma charakter rokokowy lub neorokokowy.:
I cóż jeszcze mogę dodać? Spędziłam tu 5 minut! Siedem godzin we Lwowie to śmiesznie mało, żeby poznać miasto, ale dość, żeby się przekonać o konieczności dłuższej wizyty :-)
Niecałe 100 metrów od kościoła dominikanów, przy ul. Ruskiej, znajdziemy kolejny sakralny obiekt - renesansową Cerkiew Uspieńską (Zaśnięcia Matki Bożej), zwaną tez cerkwią Wołoską, z charakterystyczną wieżą Korniakta i kaplicą Trzech Świętych Hierarchów. Ufundowana przez hospodara mołdawskiego cerkiew służyła bractwu prawosławnemu, którego struktura i cele przypominały średniowieczne gildie. Jest to najważniejsza i najstarsza cerkiew Lwowa, a jej zielone kopuły i wieża widoczne są z daleka:
Do środka w ogóle nie weszliśmy, więc nie mam zdjęć. Może następnym razem?
A teraz przenosimy się kolejne 200 metrów dalej na południe, do dawnego kościoła św. Andrzeja i klasztoru Bernardynów. Zbudowano go około roku 1460 już poza zasięgiem murów obronnych Lwowa, dlatego cały kompleks został ufortyfikowany i tworzył osobną warownię. Barokowa wolno stojąca wieża, nakryta miedzianym hełmem z latarnią, powstała w 1734 r. Za czasów sowieckich kościół przez lata niszczał, aż wreszcie przekazano go greckokatolickiemu zakonowi Bazylianów i w listopadzie 1991 otwarto jako cerkiew św. Andrzeja Apostoła. Dziś zachwyca swą zgrabną sylwetą i bogato dekorowaną fasadą, nawiązującą do najlepszych wzorów manierystycznej architektury włoskiej i niderlandzkiej. Przed kościołem wzniesiono kolumnę św. Jana z Dukli, ufundowaną w 1736 przez Seweryna Michała Rzewuskiego. Zdobiąca kolumnę figura świętego została usunięta po II wojnie światowej:
W latach 1738–1740 malarz zakonny, brat Benedykt Mazurkiewicz, uczeń Giuseppe Carlo Pedrettiego, wykonał na sklepieniu ogromny fresk, przedstawiający ”Triumf św. Franciszka z Asyżu”. W podobnym okresie powstały inne elementy barokowego wystroju:
Nieopodal kompleksu bernardyńskiego, na placu Halickim, stoi pomnik króla Daniły (Daniela) Halickiego:
Idąc spod klasztoru dominikanów na koniec skweru przy Placu Sobornym i kierując się dalej dokładnie na wschód ulicą Piekarską, w ciągu kwadransa dojdziemy do Cmentarza Łyczakowskiego. Można też podjechać marszrutką, bo tramwaje chwilowo nie kursują z powodu remontu ulicy, ale w dużym upale jest to przeżycie ekstremalne i nie polecam ;-)
Powstały pod koniec XVIII wieku cmentarz porównuje się często do warszawskich Powązek, krakowskiego Cmentarza Rakowickiego czy wreszcie wileńskiej Rossy. Znajdziemy tu wiele pięknych grobowców, udekorowanych rzeźbami znakomitych twórców:
Znacząca część cmentarza zajmują groby polskie, w tym wielu znanych postaci, m.in. Marii Konopnickiej, Stefana Banacha, Gabrieli Zapolskiej, Seweryna Goszczyńskiego czy Konstantego Juliana Ordona (tego od "Reduty")
W obrębie cmentarza znajduje się Cmentarz Obrońców Lwowa, nazywany też Cmentarzem Orląt Lwowskich:
I to już wszystko, co udało mi się we Lwowie zobaczyć. Nie wiem, kiedy uda mi się tu powrócić, ale wydaje się to dość realne, jako że mój mąż też wyraża zainteresowanie.
O godzinie 17:00 zebraliśmy się przed naszym hotelem, skąd busikami przewieziono nas na główny dworzec kolejowy. Jest to bardzo piękny gmach, zbudowany, jak większość budynków użyteczności publicznej z przełomu XIX i XX wieku, w stylu wiedeńskiego historyzmu:
A tam czekał na nas pociąg Lwów - Odessa, z wagonami typu "plackarta":
Otwartość przedziałów nie stanowiła problemu, bo nasza grupa liczyła ok. 40 osób, czyli w wagonie byli prawie sami swoi. Można tam śmiało spać. Nikt nas nie okradnie, bo bagaż leży w skrzyni pod dolnym łóżkiem i nie da się go ruszyć bez podniesienia tegoż. O ile oczywiście dolne łóżko jest nasze ;-)
A reszta to już bajka: na miękkim siedzeniu kładziemy jeszcze gruby materac, dostajemy koc i poduszkę, do tego świeżutką, pachnącą pościel zafoliowaną w woreczku, herbatka wieczorem i rano też jest w cenie. I mamy do przejechania ponad 800 kilometrów w 12 godzin za jedyne 20 zł! Nic, tylko podróżować ;-)
A zatem do zobaczenia w notce o Odessie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz