środa, 20 marca 2019

Świątynie Bangkoku - kolejna odsłona

      W samym Bangkoku jest kilkanaście świątyń, polecanych przez przewodniki jako warte obejrzenia. Buddyjskie miejsca kultu wciąż wydają mi się bardzo egzotyczne, więc mimo iż wiele symboli czy obrazów jest dla nas niezrozumiałych, starałam się odwiedzić jak najwięcej tych ważnych dla Tajów miejsc.
     Największą i najstarszą świątynią Bangkoku jest kompleks Wat Pho, zatem absolutnie nie można go było pominąć. Miałyśmy go zresztą po drodze do hotelu, wracając z rejsu po kanałach Thon Buri. To olbrzymi zespół sakralny o powierzchni około 80 000 m², na którym już około 200 lat przed przeniesieniem stolicy do Bangkoku istniała świątynia, zwana Wat Photaram. Za czasów króla Ramy I została rozbudowana i odnowiona, dalsze prace restauracyjne trwały jeszcze za czasów Ramy III. Miejsce to stanowiło niegdyś centrum nauczania tradycyjnej tajskiej medycyny. Również obecnie istnieje tu taka szkoła. Można się w niej zapoznać z tajnikami masażu, zostając uczestnikiem kursu lub przynajmniej klientem.
    W całym kompleksie najważniejsza i najczęściej odwiedzana jest kaplica, w której znajduje się monumentalny posąg Odpoczywającego Buddy. Pozłacana figura, mierząca 15 m wysokości i 46 metrów długości, ukazuje Wielkiego Mistrza w momencie osiągania nirwany. Cały posąg wykonano z wielką dbałością o szczegóły. Warto zwrócić uwagę na stopy Oświeconego, na których wygrawerowano i wypełniono macicą perłową 108 buddyjskich symboli:








   Oprócz tego najważniejszego posągu zgromadzono tu ponad tysiąc innych rzeźb, z których większość pochodzi z ruin poprzednich stolic Tajlandii. Są to oczywiście liczne przedstawienia Buddy, ale także chińskie demony, strzegące wejść, a nawet dwie postacie w kapeluszu, upamiętniające pierwszego Europejczyka, który dotarł w te strony - Marco Polo:







     Na terenie watu zbudowano cztery duże wieże (czedi), pięknie dekorowane płytkami ceramicznymi, symbolizujące pierwszych władców Tajlandii. W obrębie watu znajduje się jeszcze wiele innych czedi - mniejszych, ale równie pięknych:






     I na zakończenie jeszcze trochę zdjęć ze spaceru po terenie świątyni:








    Po obejrzeniu Wat Pho wróciłyśmy do hotelu, ale ponieważ miałyśmy trochę czasu do planowanego obiadu, postanowiłyśmy odwiedzić jeszcze jeden znany obiekt kultu, szczęśliwie położony niedaleko. To świątynia Wat Saket, powszechnie znana jako Phu Khao Thong (Golden Mount) - Złota Góra. 
    Pochodzi ona jeszcze z czasów królestwa Ayutthaya, a jej pierwotna nazwa brzmiała: „Wat Srakesa Rajavaramahaviharn”, co znaczy: „Świątynia Mycia Włosów”.  Król Rama I odnowił Wat Saket, a Rama III zarządził usypanie sztucznego wzgórza, liczącego 79 m wysokości, które wieńczy złota czedi. Prowadzi do niej ponad 300 schodków. Kolejny król, Rama V zadbał o umieszczenie w wieży relikwii Buddy, odkrytych w roku 1897 na granicy z Nepalem. W dolnej części góry zaplanowano park, pełen pięknych roślin, który nawilżany jest mgiełką, wydobywającą się z otworów w umieszczonych tam rurach. Dzięki temu panuje w nim miły chłód i podejście na szczyt nie sprawia trudności. Dopiero ostatni odcinek jest odsłonięty:









   Wcześniej okolica, w której znajduje się Wat Saket była miejscem egzekucji i pogrzebów. Zwłaszcza ponury był dla niej czas, kiedy to po epidemiach dżumy lub cholery zwożono tam jednocześnie kilkadziesiąt tysięcy zwłok. Nie nadążano z ich kremacją, co powodowało gromadzenie się dużej ilości sępów, o czym przypomina pomnik na zboczu góry:



      Z wierzchołka pięknie widać panoramę miasta, a z kolei sama Złota Góra jest widoczna z wielu miejsc i stanowi punkt orientacyjny. Na drugim zdjęciu można zobaczyć Prince Palace Hotel, w którym spałyśmy później dwie noce, mając z hotelu widok na Wat Saket:






    Na zakończenie dnia pełnego wrażeń poszliśmy z Jackiem na kaczkę do Thian Song Roast Duck (Polecam! Bardzo dobre jedzonko, ładnie podane - ryż z warzywami i pieczona pierś kaczki z chrupiącą skórką, za jedyne 50 batów, czyli ok. 6 zł za porcję). Po obiadku wróciliśmy do hotelu po plecaki (walizki zostały w przechowalni) i udaliśmy się do biura Raja Ferry, skąd miał nas odebrać autobus, jadący na wyspę Koh Phangan. Ale o tym będzie już w następnej notce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...