piątek, 5 kwietnia 2019

Szmaragdowy Budda i inne niepowodzenia

    Pod koniec naszego pobytu w Tajlandii wybrałyśmy się do Wielkiego Pałacu. Jest on położony w zakolu rzeki Menam (Chao Phraya), w samym sercu Rattanakosin – Starego Miasta Królewskiego i zajmuje obszar 218 tys. m². Otacza go biały mur, którego długość szacuje się na 1900 m. Pałac był oficjalną rezydencją królów w latach 1782-1946, a ostatnim monarchą, który go zamieszkiwał, był Chulalongkorn (Rama V).
    Podobnie, jak Świątynia Szmaragdowego Buddy, budynki pałacu zostały zbudowane w 1782 r. przez Króla Ramę I – pierwszego monarchę Dynastii Chakri. Dzisia pałac nie pełni już funkcji królewskiej rezydencji, odbywają się tu tylko ważne uroczystości państwowe. Obecny król Tajlandii mieszka w Pałacu Chitralada.
    Tydzień wcześniej, gdy miałyśmy to miejsce w swoich planach, dałyśmy się namówić na zmianę kolejności zwiedzania i popłynęłyśmy na rejs po kanałach Thon Buri, a teraz chciałyśmy to nadrobić. Powiedziano nam, że dobrze być przed wejściem kolo godziny 8:00, więc obfite hotelowe śniadanko spożyłyśmy w wielkim pospiechu i pognałyśmy w kierunku rzeki. Wiedziałyśmy, że tego dnia jest jakieś święto, ale nie miałyśmy pojęcia jakie oraz jaki będzie miało wpływ na nasze plany. Na miejscu zorientowałyśmy się, że wchodzi się wejściem "niedzielnym", czyli od strony świątyni i w dodatku "białych ludzi" zaczną wpuszczać dopiero o 8:30. 
    Czekałyśmy sobie spokojnie na placu przed Ministerstwem Obrony, fotografując je wraz z pobliską wieżą, znaną jako Lak Muang (Bangkok City Pilar), czyli filar fundacji miasta. Powstał on 21 kwietnia 1782 r., kiedy król Rama I założył Bangkok jako stolicę Tajlandii. Zgodnie z tajskim zwyczajem, filar miasta został postawiony przed rozpoczęciem budowy Wielkiego Pałacu, Świątyni Szmaragdowego Buddy i reszty miasta:







    Budowa świątyni Wat Phra Kaeo rozpoczęła się za panowania Ramy I, a dokładnie – w momencie przeniesienia stolicy z Thonburi do Bangkoku w 1782 r. W odróżnieniu od innych buddyjskich świątyń, nie mieszkają tutaj mnisi. Dla buddystów ta otoczona podwójnym murem świątynia jest ważnym symbolem, a także miejscem pielgrzymek:



    Nie znając tutejszych obyczajów nie miałyśmy pojęcia, z czym wiąże się wchodzenie do kompleksu od strony świątyni. Pierwszą (i jedyną pozytywną) różnicę odkryłyśmy natychmiast po przekroczeniu bramy. Otóż z tej strony nie ma kasy, wejście jest darmowe. Uradowane wielce, że w kieszeniach zostaje nam po 60 zł, ruszyłyśmy zwiedzać obiekty świątynne, a z nami tysiące innych turystów i wiernych:


    Pierwsze kroki skierowałyśmy oczywiście Szmaragdowego Buddy. Wiedziałyśmy, że w świątyni jest zakaz fotografowania, ale nie przewidziałyśmy, że w ogóle nie da się tam wejść i popatrzeć na słynny posążek. Nie wiem, czy coś się zmieniło w ogóle, czy też zakaz dotyczył jedynie tego świątecznego dnia. Dość, że nie tylko nie mogłyśmy wejść do głównego "botu", ale nawet na taras przed nim, sznur rozwieszono już przy schodach. Brak zdjęcia bym jakoś przeżyła, tyle ich przecież krąży w sieci, ale chciałam przynajmniej zobaczyć figurkę. Może uda się następnym razem? Zrobiłyśmy najlepsze, co się w tej sytuacji dało, czyli pstryknęłyśmy wnętrze z daleka, przez otwarte drzwi, a co na nim widać, to się nie będę wyrażać:






   Bot ma tu formę ogromnej sali, której sześcioro drzwi chronią pary lwów. Słynny posążek umieszczony jest w gablocie na szczycie wysokiego ołtarzaMimo małej wysokości (75 cm) jest on jednym z najważniejszych przedstawień Oświeconego w całej Tajlandii. Figurkę siedzącego Buddy wykonano prawdopodobnie na Cejlonie ok. 43 r. p.n.e., skąd trafiła ona na tereny Tajlandii. Posążek odkryto dopiero w 1434 r. w jednej z wież świątynnych w Chiang Rai. Rzeźba była wówczas szczelnie pokryta zaprawą. Pewnego dnia jednak, kawałek zaprawy na nosie figury ukruszył się, ukazując pod spodem piękny zielony kamień. Początkowo wzięto go za szmaragd, ale w rzeczywistości figura wykonana jest z jadeitu.   
    Z posążkiem związany jest bardzo ciekawy rytuał. W zależności bowiem od pory roku, zmieniane są szaty figury. Istnieją trzy rodzaje stroju Buddy: w porze gorącej – przetykana diamentami złota szata, w chłodnej – jednolita złota szata, w deszczowej – złocona szata mnicha. Niewykorzystywane stroje są przechowywane na wystawie w pobliskim pawilonie („Pavilion Of Regalia”). Rytuału zmiany szaty może dokonać wyłącznie król.
    Obok głównego botu znajduje się kolejny budynek, zwany Panteonem Królewskim. Został on zbudowany za panowania króla Ramy IV w 1855 r. Początkowo tu miał trafić posąg Szmaragdowego Buddy. Król Rama V uznał jednak ten budynek za zbyt mały i nieodpowiedni do oficjalnych ceremonii. Dziś znajdują się w nim naturalnej wielkości posągi ostatnich władców Tajlandii. Turyści mogą obejrzeć je raz w roku, 6 kwietnia, w rocznicę koronowania Ramy I i założenia dynastii Chakri (tajskie święto narodowe). 










    Zaraz za Panteonem stoi kolejny ważny budynek, Phra Mondop, który powstał na rozkaz Ramy I. Znajduje się w nim biblioteka, w której przechowane są najważniejsze buddyjskie manuskrypty. Budynek położony jest ponad powierzchnią gruntu, aby uchronić zbiory  przed wilgocią i ewentualną powodzią. Phra Mondop bronią cztery pary demonów. Podzieleni na dwójki kamienni strażnicy stoją u góry schodów, chroniąc każdego z czterech wejść wiodących do biblioteki. Sama biblioteka, podobnie jak reszta świątynnego kompleksu, jest pełna kolorów i złoceń. Nawet mata pokrywająca podłogę przeplatana jest włóknami pokrytymi srebrem. Niestety biblioteka nie jest dostępna dla turystów, a nawet z zewnątrz słabo widoczna, bo częściowo zasłonięta rusztowaniem:




   Tuż obok biblioteki znajduje się dzwonowata wieża Phra Si Rattana Chedi (Złota Czedi), z mieniąca się złotem kopułą i iglicą. Znana jest z tego podobno właśnie tu przechowywane są prochy Buddy. Tego przypuszczenia wprawdzie dotychczas nie potwierdzono, niemniej jednak nadaje ono temu miejscu pewną specyficzną aurę i ściąga wiernych oraz turystów:




   Inną budowlą należącą do kompleksu Szmaragdowego Buddy jest Phra Wiharn Yod, zbudowany na planie krzyża za panowania Ramy III:  



   Freski, pokrywające wewnętrzne ściany krużganka, otaczającego cały zespół świątynny, pochodzą z XVIII w. i przedstawiają historie z poematu "Ramakien" – dzieje króla Ramy (jednego z wcieleń Wisznu), jego żony Sity i ich towarzysza Hanumana – mitycznej białej małpy. Opowieść zaczyna się u bramy północnej i wiedzie przez całą długość murów. Poza opowieściami o życiu króla, przedstawione tu scenki ilustrują życie codzienne Tajów. Z powodu wilgotnego klimatu, na przestrzeni lat freski były wielokrotnie odmalowywane:




A teraz jeszcze trochę zdjęć z obszaru watu, różne mniejsze obiekty i detale, które wydały mi się interesujące:












    Na tyłach głównego botu jest przejście na teren pałacu królewskiego. To właśnie, którym wchodzi się do świątyni, jeśli brama niedzielna jest zamknięta. Udałyśmy się tam, święcie przekonane, że teraz sobie zwiedzimy pałac. Niestety oznajmiono nam, że przejścia nie ma. Ba, pałac jest dziś w ogóle zamknięty z uwagi na odbywające się tam uroczystości państwowe. To już nas totalnie załamało i darmowe wejście do świątyni przestało cieszyć. Wielki Pałac pozostaje więc w planach na przyszłość. Żeby jednak jakieś obrazki na pamiątkę mieć, próbowałyśmy fotografować te fragmenty pałacu, które dawało się dostrzec z terenu świątyni (głównie dach). Później, już z ulicy, gdzie kilka bram było otwartych i strażnicy pozwalali robić zdjęcia bez wchodzenia za linię muru, udało się uchwycić jeszcze kilka budynków:









   Jeszcze jednej rzeczy nie zobaczyłyśmy, ale to już tylko nasze gapiostwo. Między biblioteką a Phra Wiharn Yod znajduje się wielki model świątyni z Angkoru. Ogłupione tłumem, upałem i tymi wszystkimi niespodziankami, zapomniałyśmy o nim kompletnie. To jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale byłyśmy tuż obok, bo fragmenty tego modelu widać na naszych zdjęciach. Wprawdzie gdzieś w narożniku, bardzo ciemne, ale to znaczy, że stałyśmy tuż przy nim i w ogóle tego nie zauważyłyśmy. Jeszcze jeden powód, żeby tam wrócić. Może w drodze do Chiang Mai albo do Kambodży? Poniżej feralne zdjęcia, już wykadrowane pod kątem modelu świątyni:



   To jeszcze nie koniec zwiedzania, ale pora kończyć notkę. Ciąg dalszy w niedalekiej przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...