niedziela, 16 lutego 2020

Na Małym Kręgu pod prąd

  Kiedy słońce już w końcu wzejdzie nad Angkor Wat, tysiące turystów, zgromadzone wcześniej nad stawem, szturmują świątynię, a potem  kierują się na wschód do  Ta Prohm i  dalej na Mały Krąg czy też Małą Pętlę, jak pokazuje czarna linia na planie:


   My też oglądałyśmy wschód słońca, ale aby uniknąć tłoku, postanowiłyśmy od razu ruszyć spod Angkor Wat w przeciwnym kierunku. I byłby to naprawdę dobry plan, gdyby nie kilka niepotrzebnych opóźnień, które niestety zdarzyły nam się z różnych powodów. Będzie o nich mowa w dalszej części notki, a na końcu - również o ich nieprzewidzianych skutkach. A o samym Angkor Wat przygotuję osobną notkę później, jako że była to ostatnia i największa oglądana przez nas świątynia. Wschód słońca oczywiście też wtedy pokażę. Na razie jednak wybierzmy się wspólnie na Mały Krąg pod prąd.
  Ruszyliśmy zatem w stronę Angkor Thom, rozległego miasta w kształcie kwadratu o boku 3 km. Zajmuje ono powierzchnię 9 kilometrów kwadratowych, a dookoła biegną 8-metrowej wysokości mury. Otoczone jest fosą. Każdy bok murów ma na środku bramę wejściową, a wschodni ma dodatkowe wejście zwane Bramą Zwycięstwa. Do każdej z bram prowadzi droga wzdłuż grobli nad fosą. Grobli jest w sumie 5, a wzdłuż każdej z nich znajduje się po 108 posągów, po 54 po każdej stronie, z bogami po lewej i demonami po prawej. Bogowie mają spokojne i szczęśliwe miny, podczas gdy demony wyglądają, jakby się krzywiły. Wiele z tych posągów jest oryginalnych, ale niektóre zostały usunięte i przechowywane są w Muzeum Narodowym Angkoru. Po każdej stronie znajduje się dziewięciogłowy wąż, którego ciało biegnie wzdłuż grobli. Każda statua trzyma ciało węża, tworząc barierę ponad krawędzią mostu. 
   My weszłyśmy przez bramę od strony południowej:






   Dokładnie w centrum Angkor Thom znajduje się świątynia Bayon, symbolizującą świętą dla Khmerów górę Meru. Powstała prawie 100 lat po Angkor Wat jako buddyjska świątynia państwowa Dżajawarmana VII. Była modyfikowana przez późniejszych królów, ale cały czas pozostawała ważną świątyniąrównież dziś jest jedną z najpopularniejszych w kraju. Uważa się ją za przykład szczytowej formy architektury khmerskiej, przez niektórych styl ten nazywany jest khmerskim barokiem. To tutaj zobaczymy słynne uśmiechnięte twarze, spoglądające z 54 wysokich wież. To dokładnie 216 wizerunków Buddy Awalokiteśwary (po cztery na każdej) z charakterystycznym dla tego wcielenia smutnym uśmiechem. Prawdopodobnie Budda otrzymał tu twarz Dżajawarmana VII. Wieże oglądane w odpowiednim kierunku pięknie się prezentują w czerwonawych promieniach porannego słońca, ale w innych miejscach i w godzinach południowych wydają się szare. Podobno kiedyś całe były pozłacane, w co dziś trudno uwierzyć:










  Na trzecim poziomie znajduje się sanktuarium, natomiast na pierwszym i drugim rozmieszczone są galerie z imponującą liczbą pięknych płaskorzeźb, przedstawiających sceny z udziałem armii Khmerów, bitwy morskie, rybaków, walki kogutów i wiele innych rzeczy, a także Apsary w szalonym tańcu:






  Istny labirynt wież, przejść, schodów, chodników i galerii rozciąga się na trzech poziomach, utrudniając zwiedzającym dokładne określenie swojego położenia:


  Odczułyśmy to na własnej skórze, gdy z powodu małego nieporozumienia zgubiłyśmy Alę. Spędziłyśmy w Bayon równo 1,5 godziny, z czego połowę zajęło nam wzajemne szukanie się po terenie świątyni. 
  Angkor Thom pokrywa się z częścią obszaru poprzedniej stolicy Imperium Khmerów zwanej Jaszodharapura, nieco mniejszej i położonej bardziej na południe. Panujący w XII wieku król Dżajawarman VII z Jaszodharapury przeniósł się dalej, gdzie zbudowano nowe świątynie. Było to centrum wielkiego programu budowlanego zainicjowanego przez króla. Z czasem główna stolica pochłonęła to, co zostało po starej. Świątynie Baphuon i Phimeanakas zostały włączone do nowego pałacu króla. Nie planowałyśmy oglądania tych najstarszych świątyń, ale nasz pan kierowca postanowił uciąć sobie drzemkę w hamaku, żeby odespać wstawanie na wschód słońca i wysłał nas na dłuższy spacer:


  Trójpoziomowa świątynia Baphuon powstała w połowie XI wieku jako świątynia państwowa dla króla Udajaditjawarmana II. Pierwotnie była świątynią hinduską poświęconą Śiwie. W XV wieku Baphuon został przekształcony w świątynię buddyjską i dodano posąg leżącego Buddy o długości 70 metrów. Jest to jedna z większych świątyń zbudowanych podczas imperium Khmerów, ale niestety znajduje się w złym stanie. Co więcej, znajduje się na końcu 200-metrowej grobli bez ochrony przed słońcem. Być może z tego powodu wielu odwiedzających ją omija, ale oczywiście nie my. Obejrzawszy pięknie rzeźbiony mur, będący częścią długiego ogrodzenia pałacu królewskiego, ruszyłyśmy śmiało przed siebie:





 Świątynia z daleka nie wydawała się aż tak ogromna, robiła wrażenie monolitycznej piramidy. Dopiero kiedy weszłyśmy na drugi poziom, zobaczyłyśmy ile tam jest przestrzeni:



   Jak już dotarłyśmy na samą górę po stromych schodach (widać je najlepiej na ostatnim z poniższych  zdjęć), mogłyśmy podziwiać niesamowite widoki:







   Po wyjściu z Baphuon przeszłyśmy ścieżką przez las w pobliże kolejnej starej budowli, Phimeanakas, pochodzącej z końca X wieku. Wiąże się z nią pewna legenda. Opowiada ona, że w Złotej Wieży mieszkał Naga (dziewięciogłowy wąż), który nocami, jak wszystkie Nagi, przybierał postać księżniczki. Król wchodził po schodach każdej nocy, aby z nią spać. Mówiono, że jeśli król nie przybędzie któregoś wieczora, wówczas czeka go śmierć i spustoszenie królestwa. No i biedak nie miał wyboru, musiał z nią sypiać ;-)
   Świątynię obejrzałyśmy tylko z zewnątrz:






  Leśna ścieżka wyprowadziła nas prosto na Plac Królewski, gdzie znajdują się dwa charakterystyczne obiekty: Taras Słoni i Taras Trędowatego Króla. Pierwszy z nich został zbudowany pod koniec XII wieku przez króla Dżajawarmana VII jako platforma widokowa dla króla, aby mógł witać swoje zwycięskie armie powracające z bitew, a także przybywających gości. Ma 350 m długości i 2,5 m wysokości i 5 klatek schodowych. Wzdłuż schodów widać rzeźby słoni, a na bokach tarasu  liczne rzeźby zwierząt, w tym słoni, koni i lwów, a także wojowników i tancerzy:






 Drugi taras pochodzi z tego samego okresu. Niewiele wiadomo na temat jego przeznaczenia. Na szczycie znajduje się pomnik) hinduskiego boga Yamy - „Trędowatego Króla” (obecnie kopia), nazwanego tak, ponieważ kiedy go znaleziono, był całkowicie pokryty mchem i przypominał osobę trędowatą. Istnieje również legenda o królu Jasowarmanie I, który prawdopodobnie cierpiał na trąd. Konstrukcja została zbudowana w kształcie litery „U”, która była uważana za reprezentację Góry Meru - domu bogów w mitologii hinduskiej. Taras ma 25 metrów długości i jest całkowicie pokryty rzeźbami, głównie żeńskich istot niebiańskich, garud i węży naga:



    W okolicy było mnóstwo lokali, gdzie można było coś zjeść i nawet ceny nie były bardzo wysokie, więc na pół godzinki się tam zatrzymałyśmy, po czym obudziłyśmy pana kierowcę i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na krótką chwilę stanęliśmy zaraz za bramą, aby zerknąć na dwie niewielkie świątynie z początku XII wieku: Chau Say Tevoda i Thommanon (ta pierwsza była ustawiona pod słońce, nie dało się zrobić lepszego zdjęcia):




    Niewiele dalej, około 200 m, znajduje się wejście do świątyni Ta Keo, Kryształowej Wieży. Jej budowę rozpoczął król Dżajawarman V w 975 r., jednak dopiero 25 lat później poświęcono ją Śiwie. Po śmierci Dżajawarmana budowę świątyni wstrzymano, Ta Keo pozostała niedokończona i dlatego zawiera bardzo mało dekoracji. Istnieją zapisy, mówiące o piorunie, który uderzył w świątynię. Było to zawsze uważane za złą wróżbę, więc taka mogła być przyczyna wstrzymania budowy. Na szczycie pięciokondygnacyjnej piramidy znajduje się pięć wież sanktuariów. Dolny poziom stanowi podstawę o wymiarach 100 x 120 m. Trzy górne poziomy są bardzo strome i wąskie, razem mają 14 m wysokości. Po każdej stronie świątyni znajdują się strome schody, ale tylko jedne są dostępne dla turystów:










  Nasz plan jechania Małą Pętlą pod prąd przewidywał jeszcze odwiedzenie trzech świątyń: najważniejszej - Angkor Wat oraz Ta Prohm i Banteay Kdei wraz ze zbiornikiem wodnym Srah Srang. 
  Jak już wspomniałam, szukając się nawzajem w Bayon straciłyśmy 40 minut. Kolejne pół godziny przepadło nam w Baphuon, gdzie zostawiłyśmy na dole zmęczoną Alę z zamiarem zgarnięcia jej w powrotnej drodze, ale niestety dopiero na górze zorientowałyśmy się, że obowiązuje jeden kierunek ruchu i nie możemy do niej wrócić. Musiałyśmy wyjść na zewnątrz, obejść dookoła przez las całą świątynię, żeby trafić do miejsca, gdzie mogłyśmy przynajmniej nawiązać kontakt głosowy. W ten sposób przy kolejnej świątyni - Ta Prohm - znalazłyśmy się ponad godzinę później, niż powinnyśmy
  Kierowcy tuk-tuków obwożą turystów po Angkorze według ustalonych schematów, po Wielkiej lub Małej Pętli (Kręgu), obejmujących konkretne obiekty. Zdecydowanie nie godzą się na ich mieszanie ani tym bardziej dokładanie czegoś nietypowego. Dodać można wschód czy też zachód słońca albo odległą Banteay Srei, ale musi to być na starcie ustalone. Co do innych obiektów ciężko jest się dogadać, o czym wspomina wiele osób na swoich blogach. Wydłużenie pracy powyżej uzgodnionych wcześniej godzin jest też praktycznie niemożliwe. 
   Nasz kierowca też był nieustępliwy i nie chciał się w ogóle zgodzić na zawiezienie nas na koniec do Angkor Wat twierdząc z uporem, że już tam rano byłyśmy. Nie przyjmował w ogóle do wiadomości, że tylko o świcie siedziałyśmy nad stawem, obserwując wschód słońca, a świątyni w ogóle nie zwiedzałyśmy. A przyjazd na wschód słońca jest przecież traktowany jako osobna rzecz i płaci się za to dodatkową kasę. Ostatecznie dogadaliśmy się, ale pod warunkiem, że zrezygnujemy z wizyty w Banteay Kdei i Srah Srang. I tak dziwne, że w ogóle udało się wymieniać myśli w dyskusji, bo pan znał tylko kilka słów po angielsku. 
  Być może, że gdyby nie te zgubione minuty, zdążyłybyśmy i do Banteay Kdei, ale tak bardzo już nam na tym nie zależało, bo zwiedziłyśmy naprawdę dużo, natomiast bez Angkor Wat pobyt w Kambodży w ogóle się nie liczył.
  I na tym dziś zakończę, a dwie najsłynniejsze świątynie Angkoru - Ta Prohm i Angkor Wat pojawią się następnej w notce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...