San Francisco de Campeche (w skrócie Campeche) powstało na fundamentach osady Majów - Ah Kin Pech (miejsce węży i kleszczy) i miasta Kimpech. Założył je, podobnie jak Meridę, hiszpański konkwistador Francisco de Montejo “El Mozo”, ten sam, którego pałac w Meridzie oglądaliśmy wcześniej. Miasto leżące nad brzegiem Zatoki Meksykańskiej w czasach konkwisty stanowiło główny port tego regionu, w którym ładowano na statki rozmaite dobra - drewno, korzenie i cenne kruszce. Z tego względu było wielokrotnie plądrowane przez piratów i korsarzy, podobno również przez słynnego Francisa Drake'a. Jeden z takich ataków przyniósł śmierć 1/3 mieszkańców Campeche. Postanowiono więc otoczyć miasto murami, dzięki czemu jest dziś jedynym w całym kraju miastem-twierdzą. Do starej części miasta od strony lądowej prowadzi jedna z dwóch oryginalnych bram miejskich, Puerta de la Tierra (Brama Ziemi), wybudowana 1732 r:
Druga to Puerta de la Mar (Brama Morska). Zbudowano ją w XVII i XVIII wieku, rozebrano w 1893 roku i odbudowano w 1957 roku. Dawniej była głównym wyjściem z miasta na morze, a dla nas była wejściem, od strony morza właśnie, do zaczarowanego świata kolorów Campeche:
Niewątpliwie najbardziej okazałą budowlą placu jest katedra pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia (de la Concepcion). Stoi na miejscu pierwszego kościoła na Jukatanie, którego budowę rozpoczął w 1540 r. Francisco Montejo El Mozo. Na początku był to tylko mały kościółek wykonany z wapienia, kryty strzechą. Budowa katedry trwała 165 lat, do 1705 roku. W późniejszym okresie, w 1760 r., dobudowano kaplicę Jezusa, a 100 lat później wieże, w tym tę z zegarem, zwaną La Campechana. Wyraźnie widać, że obie wieże pochodzą z innej epoki, niż główna bryła kościoła:
Jednak niepowtarzalny klimat miasta tworzą nie monumentalne zabytkowe budowle, lecz bajecznie kolorowe kamieniczki. Te ze zdjęć stoją przy głównej ulicy, Calle 59, łączącej obie bramy miejskie:
Wzdłuż uliczki w większości kamienic na parterze znajdują się niewielkie lokale, gdzie można zjeść dania z owocami morza, z czego postanowiliśmy skorzystać, zasiadając w ogródku pod parasolem:
Na trzech kolejnych zdjęciach widoczny jest dawny kościół świętego Józefa (Ex-Templo de San José), niewątpliwie jeden z najpiękniejszych w mieście ze względu na swoją fasadę, wykończoną płytkami typu Talavera, które nadają jej lekko mauretański wygląd. Budowla została wzniesiona przez jezuitów około 1716 roku, w miejscu zajmowanym przez starą świątynię św. Józefa - patrona cieśli i stoczniowców. Powstało tu także kolegium jezuickie, jednak budowli tych nie ukończono z powodu wypędzenia zakonu z terenów kolonii około 1767 roku. Dopiero na początku XIX wieku kościół San José został ukończony. Pełnił funkcję sakralną do 1914 roku.
Wyjątkowa jest wieża zachodnia, znacznie mniejsza i zakończona na górze latarnią morską, zainstalowaną w 1865 roku. Dziś stary budynek kościoła służy jako galeria wystaw i wydarzeń kulturalnych, a sąsiedni budynek, w którym znajdowała się szkoła, jest dziś Instytutem Campechano.
Dzień był wyjątkowo długi i bogaty w wydarzenia. Z Uxmal do Campeche już przejechaliśmy 120 km, a zostało jeszcze kolejne 360 do Palenque. Trzeba więc było opuścić kolorowe miasteczko i ruszyć w dalszą drogę.
Zatrzymaliśmy się jeszcze dwa razy. Pierwszy raz po godzinie jazdy, aby obejrzeć stada pelikanów:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz