Wiadomo, że najwięcej atrakcji w Weronie mieści się w centrum, otoczonym z trzech stron łukiem wijącej się Adygi. I z tego obszaru zostało mi jeszcze kilka miejsc do opisania. Potem resztę notki poświęcę obiektom położonym za rzeką, po wschodniej i północnej stronie.
Ale zaczynam od centrum i domu Julii. No dobrze, przyznam się, że w ogóle nie zamierzałam tam iść. Z kilku powodów. Bo nie dość, że prawdziwi bohaterowie dramatu w ogóle nie pochodzili z Werony (stara legenda sieneńska, spisana przez Masuccio Salernitano 1415-1476), nazwiska wymyślił im Luigi Da Porto (mieszkał w pobliżu Montecchio), Szekspir nigdy nie widział Werony, rzekomy dom Julii należał do rodziny Dal Capello, a nie Capuletti, to jeszcze ten nieszczęsny balkon zamontowano dopiero w 1936 roku.
Poddałam się wyłącznie na skutek usilnych próśb koleżanek. No bo jak to, być w Weronie i nie widzieć balkonu Julii?! I ostatecznie nie żałuję, zawsze to jakaś atrakcja i miejsce fotogeniczne:
Poza tym budynek ma ciekawą historię. Jest to pochodząca z XIII wieku gotycka rezydencja, która wcześniej miała formę konstrukcji obronnej i wieńczyła ją wysoka wieża. W 1667 roku rodzina Dal Capello sprzedała budynek, a nowy właściciel przekształcił go w zajazd. Mieszkał w nim m.in. Karol Dickens. W 1905 roku prawa do domu kupiło miasto, a 30 lat później przeprowadzono remont, nadając budowli gotycki charakter i dobudowując balkon. We wnętrzu działa obecnie niewielkie muzeum. Oprócz słynnego balkonu do zwiedzania jest kilka pomieszczeń, które zostały udekorowane w sposób nawiązujący do wyglądu arystokratycznej rezydencji z XIV wieku:
W pobliżu, tuż za Palazzo Cansignorio, znajduje się jeszcze jeden ważny obiekt - kościół Santa Maria Antica i Arche Scaligere czyli dziewięć pochodzących z XIV
w. sarkofagów członków panującej w Weronie rodziny della
Scala. Umieszczone są na ziemi lub na podwieszanych stopniach i uchodzą za wyjątkowo cenne zabytki gotyckie. Zostawiałam je na koniec z nadzieją, że uda się nam wejść do środka. Przyjechaliśmy do Werony 30 maja, a miały być otwarte od 1 czerwca. Niestety potem już pojechaliśmy dalej i ostatecznie się nie udało nam się wejść. Na szczęście ogrodzenie jest ażurowe i z zewnątrz też nieźle widać:
Spod grobowców jest tylko 100 metrów do nadrzecznych bulwarów i naszej ulubionej restauracji Tigella Bella, z tarasem nad brzegiem Adygi i widokiem na zamek św. Piotra. Oczywiście w sierpniu też tam byliśmy, ale zdjęcia są czerwcowe:
Po kawce i aperolu ruszyliśmy przez most św. Piotra na drugą stronę. Nie bardzo wiem dlaczego, ale zdjęcie mostu mam tylko ze wzgórza:
W każdym razie za mostem udaliśmy się do funicolare (jakże mogłabym nie skorzystać?) i wjechaliśmy na wzgórze zamkowe. Niestety mieliśmy pecha, bo w zamku trwała jakaś impreza i nie można było wejść do środka. Zrobiliśmy więc kilka zdjęć i wróciliśmy na dół:
W drodze powrotnej zrobiłam z góry (z kolejki) zdjęcie wczesnochrześcijańskiego kościoła San Stefano, a potem jeszcze kilka na dole z bliska. Kościół ma ciekawą historię, zbudowano go na fragmentach rzymskiej świątyni Izydy, konsekrowano w
421 r., a przez cztery wieki był miejscem pochówku biskupów Werony. Przez pewien czas
służył jako katedra miasta. W X wieku
dobudowano kryptę, niestety do środka nie można było wejść:
W ten sposób doczekaliśmy się godziny 14:00, kiedy to otwierane są obiekty Teatro Romano z I wieku p.n.e. i mogliśmy to stanowisko archeologiczne zwiedzić. Teatr odnaleziono dopiero w
1830 roku, gdy zostały zburzone zakrywające go budynki. Za czasów cesarza
Augusta mieścił ok. 5 tys. widzów, dziś jest sceną przedstawień letniego
festiwalu szekspirowskiego:
Powyżej teatru, w dawnym klasztorze San Girolamo
mieści się interesujące Museo Archeologico:
I wreszcie ostatni punkt programu, czyli wycieczka na kolejne wzgórze, do Santuario della Madonna di Lourdes. Początkowo szliśmy wzdłuż rzeki, a potem wąskimi uliczkami dotarliśmy do Percorso del Rosario. Na trasie rozmieszczone są stacje z dwudziestoma tajemnicami Różańca Świętego. Ścieżka została otwarta w 2003 roku i dochodzi do samego sanktuarium:
Warto się tam wdrapać choćby tylko dla pięknej panoramy miasta:
Na tym zwiedzanie Werony zakończyliśmy. Wprawdzie w hotelu zostaliśmy jeszcze na dwie kolejne noce, ale robiliśmy sobie dalsze wycieczki, o których jeszcze będę pisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz