Moim najnowszym włoskim odkryciem jest miasteczko Bassano del Grappa. Kiedy szukałam połączenia kolejowego z Trydentu do Treviso, okazało się, że jest możliwe tylko z trzema przesiadkami, z czego pierwsza, w Bassano właśnie, z dość długą przerwą. Przyjrzałam się tematowi w internecie, poczytałam o miasteczku i uznałam, że mogę tam zrobić przerwę jeszcze dłuższą, 3-godzinną, a przy okazji coś zobaczyć. Jedyne utrudnienie polegało na braku przechowalni bagażu, ale jeżeli od dworca do miejskich murów jest 300 m, a średnica całej starówki to 500 m, bez problemu mogliśmy sobie poradzilić.
Jechaliśmy do Bassano przez majestatyczne góry Prealpi Vicentine, w których najwyższe szczyty mają powyżej 2000 m i robią wrażenie nawet widziane z pociągu:
Miasteczko jest niewielkie, ale pełne atrakcji, więc naprawdę warto je odwiedzić. Jest tam zamek z widokiem na miasto, kilka placów, wieże, stare kościoły, piękne kamienice i wyjątkowy zadaszony most, a do tego można zjeść pyszną pizzę.
Z pociągu wysiedliśmy około 14:30 i ruszyliśmy prosto w kierunku miejskich murów. Dokładnie naprzeciwko ulicy, prowadzącej z dworca, jest tam brama, przez którą przechodzi się na plac Largo Corona D'Italia:
Znaleźliśmy tam bardzo sympatyczną pizzerię Alla Grotta, gdzie od razu zasiedliśmy, jako że od śniadania minęło już ładnych kilka godzin. A potem poturlaliśmy się z plecakami i walizką do zamku. Fortyfikacje na wzgórzu mają bardzo długą historię, sięgającą czasów przedrzymskich. Pierwsze pisemne wzmianki o budowlach obronnych, istniejących wokół kościoła Santa Maria, pochodzą z dokumentu datowanego na rok 998. W drugiej połowie XII wieku biskup Vicenzy podarował zamek Ecelo I, protoplaście rodu Ezzelini, germańskiej rodziny blisko spokrewnionej z cesarzem Murowane budowle, które istnieją do dziś, pochodzą z pierwszych dziesięcioleci XII wieku. Później zamek trafił w ręce rodów Viscontich i Scaligerich, ostatecznie przechodząc pod panowanie Republiki Weneckiej w 1404 roku.
Zamek nie jest udostępniony do zwiedzania, ale obejrzeliśmy wszystko, co się dało, poczynając od widoków po drodze i placu przed zamkiem:
Przeszliśmy przez bramę z wieżą i znaleźliśmy się na dziedzińcu:
Kościół Duomo di Santa Maria Assunta in Colle bywa otwarty jedynie w weekendy, więc też nie mogliśmy wejść do środka:
Widoki z mostu i nabrzeża są naprawdę wyjątkowe:
Nasyciwszy się widokami okolicy mogliśmy spokojnie udać się na zwiedzanie historycznego centrum miasta
Zaczęliśmy od Piazza Liberta, kiedyś nazywanego „Piazza dei Signori”, który wraz z kościołem di San Giovani Battista (św. Jana Chrzciciela) i Loggią di Piazza stanowi serce Bassano.
W 1308 roku na miejscu dzisiejszego kościoła Jacobino del Blasi założył przytułek dla biednych z kaplicą. W XV w. kaplicę powiększono do rozmiaru kościoła, a potem wielokrotnie przebudowywano, między innymi w drugiej połowie XVII wieku pod kierunkiem Giovanniego Miazziego, architekta z Bassano. Wraz z XVIII-wiecznym remontem i powstaniem wejścia od strony placu, zmieniono orientację kościoła. W efekcie monumentalna fasada główna, widoczna od strony placu, jest trochę myląca, bo ukryty za nią kościół jest w istocie niewielki. Wcześniej drzwi znajdowały się od strony zachodniej, czyli z krótszego boku.
Budynek Loggii z pięknym zegarem pochodzi z XV wieku i pełni funkcję ratusza miejskiego:
Z poprzednim placem sąsiaduje niewielki, klimatyczny Piazotto Montevecchio:
Ostatnie zdjęcie jest efektem moich nieudanych poszukiwań kościoła Zwiastowania (Chiesa dell'Annunziata). Kierowałam się ku wieży, widocznej już od pewnego momentu, i nawet ją znalazłam, ale kościoła tam nie było. Jak to dziś oceniam na podstawie dużej mapy, nie widziałam go, ponieważ znajdował się w następnym zaułku, ale wieża chyba mogła być tą właściwą, bo wyraźnie widać na mapie, że przylega do kościoła od tyłu:
Podsumowując wycieczkę stwierdzam, że było warto zrobić sobie tę przerwę w podróży, bo miasteczko jest urocze. Jednego tylko żałuję, że nie mieliśmy czasu na obejrzenie Muzeum Grappy ani też nie popróbowaliśmy miejscowych trunków. To nie tylko grappa, choć ona tu jest najważniejsza, ale także tradycyjne rabarbarowe mezzoemezzo, produkowane w historycznej Grapperia Nardini, przy Ponte Vecchio. O zakupach nawet nie myślałam, bo w ostatni dzień podróży to ani wypić, ani do bagażu podręcznego wrzucić. Trzeba tu będzie jeszcze wrócić zwłaszcza, że wiele ważnych obiektów było zamkniętych w czasie tego spaceru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz