poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Trydent na zakończenie

   Popołudnie mieliśmy zakończyć wycieczką do Sardagny, która obejmowała wjazd kolejką linową. Jednak ze względu na prognozowane burze postanowiliśmy zmienić kolejność zwiedzania i zamiast ryzykować jazdę kolejką, odwiedziliśmy po kolei dwa obiekty muzealne, które dawałyby pewniejsze schronienie przed wiatrem i deszczem - Muzeum Diecezjalne i zamek Buonconsiglio. To pierwsze i tak było zaplanowane na niedzielne popołudnie, o czym już wcześniej pisałam, ale zamek zamierzaliśmy zwiedzić dopiero we wtorek przed samym wyjazdem. Zamiana Sardagny na zamek okazała się mieć jednak pewne wady. Po pierwsze przed burzą nas wcale nie uchroniła, bo jej o tej porze po prostu nie było, nadeszła dopiero nocą. A po drugie nie przewidzieliśmy tego, że spacer do zamku i penetrowanie jego licznych pomieszczeń bezpośrednio po zwiedzeniu trzech pięter Muzeum Diecezjalnego i na dodatek po wielogodzinnym spacerze po rozgrzanym mieście, tak nam strasznie da w kość. 

   No, ale decyzja została podjęta i spod Muzeum Diecezjalnego ruszyliśmy znanymi nam już ulicami Via Belenzani, Via Manci i Via San Marco w stronę Castello. 

  Zamek Buonconsiglio jest największym i najważniejszym kompleksem monumentalnym regionu Trentino Alto Adige. Twierdza z połowy XIII w stała się rezydencją książąt-biskupów Trydentu do końca XVIII wieku. Składa się z szeregu budynków, pochodzących z różnych epok, otoczonych murami i położonych nieco wyżej niż miasto. Najstarszą częścią jest Castelvecchio, Magno Palazzo to efekt XVI-wiecznej rozbudowy zamku (od 1528 roku), w stylu włoskiego renesansu, na zlecenie księcia-biskupa i kardynała Bernardo Clesa (1485-1539). Do tego dochodzą jeszcze fragmenty barokowe z końca XVII wieku:



   Było już po 16-tej, ale upał wcale nie zelżał. Po obejrzeniu setek eksponatów w poprzednim muzeum, miałam ochotę zająć się wyłącznie architekturą, ale żal było nie przyjrzeć się niektórym drobniejszym skarbom. Natomiast zrezygnowałam z wieży, bo uznałam, że moje nogi mają dość. A panujący upał mi chyba trochę zaszkodził na głowę, bo przegapiłam salę z wystawą prac Albrechta Dürera. Nie jestem specjalną miłośniczką jego twórczości, ale z okazji do obejrzenia wystawy „Dürer i renesans w Alpach” jednak należało skorzystać.

   Zwiedzanie całego kompleksu zaczęliśmy od najstarszych fragmentów, czyli Castelvecchio:






  Około 1475 roku książę biskup Giovanni Hinderbach rozpoczął poważną rozbudowę Castelvecchio. Ze średniowiecznej twierdzy zamek przekształcił się w wyrafinowaną rezydencję, otwartą także na renesansowy klimat humanistyczny, który rozwijał się w tamtych latach na całym obszarze Włoch. Na ostatnim piętrze Castelvecchio książę biskup kazał zbudować przestronną i elegancką loggię, zwaną dziś loggią wenecką, która nawiązuje do stylu późnogotyckiego panującego w Wenecji, z typowymi  łukami trójklapowymi. 




   Mam wrażenie, że oznaczony strzałkami plan zwiedzania był niezbyt czytelny i jestem pewna, że do niektórych pomieszczeń weszłam więcej, niż raz, więc być może inne ominęłam. Ale sądząc po zrobionych zdjęciach, widziałam dużo. 

   A teraz trochę pomieszczeń Magno Palazzo, poczynając od słynnej Loggii Romanina. Girolamo Romanino, włoski malarz renesansu, pomalował sklepienie loggii charakterystycznymi motywami renesansowymi. Z Loggii można wyjść na Dziedziniec Lwów (Cortile dei Leoni), który stanowi centralną przestrzeń zamku. Z okien sąsiednich pomieszczeń można dostrzec ładnie zagospodarowaną fosę z trawnikami i alejkami:




  Tu również, jak w Muzeum Diecezjalnym, zgromadzono bardzo wiele eksponatów z różnych epok: obrazów, rzeźb, elementów wyposażenia, choć tych ostatnich, podobnie jak mebli, nie ma zbyt wiele:


    Przełożoną wycieczkę do Sardagny odbyliśmy ostatniego dnia, we wtorek przed południem. Sardagna to niewielka wioska, położona na wzgórzu o wysokości około 600 m n.p.m., w pobliżu Trydentu. Można tam dotrzeć samochodem lub autobusem, ale znacznie przyjemniej jest jechać kolejką linową. Stacja kolejki mieści się niedaleko od dworca autobusowego, w pobliżu mostu Ponte San Lorenzo nad rzeką Adygą. Dotarliśmy tam z naszego hotelu bulwarem nadrzecznym, z widokiem na wzgórze Doss Trento z okrągłym Mauzoleum Cesare Battisti oraz stojący u stóp wzgórza kościół Chiesa di Sant'Apollinare. Jest to jeden z najstarszych kościołów w Trydencie. Jego fundamenty sięgają czasów rzymskich, a jego wygląd nie zmienił się od XIV wieku:





Z kolejki również ładnie widać najbliższą okolicę, a z większej wysokości - praktycznie cały Trydent:




W pobliżu górnej stacji kolejki znajduje się taras widokowy, którego najbardziej wyeksponowana część ma formę zabudowanej klatki. Również stamtąd można oglądać spektakularne widoki:








Za tarasem droga prowadzi do wioski, w której jest niewielki ryneczek z fontanną, malowniczy strumyk z mostkiem, XVIII - wieczny kościół św. Filipa i Jakuba (dei Santi Filippo e Giacomo) oraz domy mieszkalne.













Do starego kościoła nie dotarliśmy, bo mieliśmy za mało czasu, ale myślę, że warto (XII-XIII w). Ale i tak całą tę wyprawę bardzo miło wspominam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...