Jeżeli ktoś ma trochę więcej czasu, to radzę wybrać się na te na trzy wyspy. My wróciliśmy zachwyceni.
Na wstępie garść informacji praktycznych. Najbliżej Wenecji leży Murano i najłatwiej się tam dostać, ale mnie się wydało najmniej atrakcyjne. Jednak lepsze to, niż nic, więc dla mających mało czasu taki wybór jest jak najbardziej godny polecenia. Natomiast pozostałe wyspy są dość odległe i dotarcie na nie wodnym tramwajem oznacza konieczność przeznaczenia ponad 2 godziny na samą drogę. Na Torcello płynie jedynie "dwunastka", która rusza z Fondamente Nove i dopływa tam po ok. 45 minutach, a przecież trzeba na Fondamente jeszcze jakoś dotrzeć, na przykład z okolic San Marco vaporettem 4.1 to kolejne 45 minut. Może pieszo byłoby trochę szybciej, ale tylko wtedy, gdy ktoś dobrze zna trasę i nie zaplącze się w zaułki w poszukiwaniu mostów. Nam taka opcja pasowała, ponieważ chcieliśmy się zatrzymać na dłużej w okolicach Fondamente, o czym jeszcze napiszę innym razem. Z kolei od dworca najszybciej byłoby popłynąć na Murano "trójką", a tam przesiąść się na "dwunastkę", wtedy nie licząc oczekiwania byłaby to łącznie niecała godzina (kursują co 20 minut), tę trasę pokonywaliśmy akurat w drodze powrotnej. Tak więc dojazdy, nie licząc czasu na przesiadki, zajęły nam ponad 2,5 godziny. Jeżeli doliczymy średnio po godzinie na każdą wyspę, to się robi ok. 6-godzinna wycieczka. A czy jest warta poświęconego czasu, niech pokaże dalszy opis.
Zaczęliśmy od najdalej położonej wysepki Torcello. Jest ona niewielka, ale warto ją odwiedzić ze względu na dwa zabytki, najstarsze na całej Lagunie Weneckiej. Od przystani można tam dojść w kilka minut, chociaż położona jest na przeciwległym brzegu:
Ponieważ w pewnym momencie historii życie przeniosło się do Wenecji, czyli na wyspę Rialto, tutejsze zabytki nie zostały przebudowane w kolejnych stuleciach i trwają w stanie sprzed ponad tysiąca lat. Bazylika Santa Maria Assunta di Torcello
z VII wieku jest prawdziwym skarbem. To najstarsza budowla w całej Lagunie, zbudowana w stylu bizantyjskim, która przez prawie 1200 lat pełniła funkcję katedry. Centralną absydę zdobią mozaiki dorównujące tym z bazyliki św. Marka, arcydzieło sztuki
bizantyjskiej: Madonna w złotogłowie. Naprzeciw, na wewnętrznej ścianie
fasady mozaika z XII wieku przedstawiająca Sąd Ostateczny. Niestety wewnątrz nie można robić zdjęć:
W drodze powrotnej mijaliśmy kilka restauracji, z których jedna oferuje smaczne dość tanie posiłki przy stolikach na świeżym powietrzu:
Z Torcello przepłynęliśmy na sąsiednią wyspę - Burano (5 minut). Swoją sławę zawdzięcza ona po części tradycji koronczarskiej, ale przede wszystkim kojarzona jest z kolorowymi domkami, dzięki którym jest taka odmienna od reszty laguny:
Warto rzucić okiem na stary kościół San Martino Vescovo, którego dzwonnica jest pochylona pod tak dużym kątem, że strach stać obok niej. Najbardziej jest to widoczne z tyłu, za kościołem. Wieża odchyla się od kościoła na zewnątrz, a niestety mój obiektyw ustawiony w górę zbliża te odległe końce do siebie i nie da się tego nijak pokazać, więc zdjęcia stamtąd nie zrobiłam. Dla odmiany od strony wejścia w naturze wydaje się stać prosto, a na zdjęciu robi wrażenie pochylonej:
A teraz trzeci punkt programu. Murano, zamieszkałe
od czasów antycznych, to w istocie 7 wysepek, połączonych mostami. Początki
produkcji słynnego szkła datują się na 1291 r., kiedy władze Republiki Weneckiej
nakazały przenieść tu wszystkie warsztaty szklarskie rzekomo dla ochrony
Wenecji przed pożarami, a faktycznie dla lepszej kontroli nad produkcją i
zyskiem. Receptura całego procesu jest od początku pilnie strzeżona, dawniej
nawet pod groźbą kary śmierci:
Na wyspie oprócz licznych zakładów, hut i sklepów ze szklanymi wyrobami, mamy też kilka obiektów historycznych godnych odwiedzenia.
Nasz spacer rozpoczęliśmy na przystani Murano Faro, do której zawija "dwunastka". Nazwa przystani wiąże się ze stojącą obok latarnią morską z 1912 r. Dawniej drewniana,
oświetlająca okolicę ogniem palonym na górze, przebudowana w latach 30
(biały kamień z Istrii), obecnie jest w pełni zautomatyzowana, ze szklaną
kopułą w górnej części:
Stamtąd ruszyliśmy w stronę Bazyliki dei Santi Maria e Donato według przygotowanej mapki, by na koniec wrócić do Wenecji z przystani Murano Museo:
Zatrzymaliśmy się na chwilę na Campo San Stefano przy kaplicy (Oratorio), gdzie dawniej stał kościół San
Stefano di Murano (św. Szczepana), zbudowany na
początku XI w., początkowo parafialny, później
przekształcony w kolegiatę. Przechowywano w nim liczne cenne relikwie. Wieża
pochodzi z XIX w:
Po drugiej stronie kanału widać kościół San Pietro Martire z klasztorem dominikanów, zbudowany w 1348 r. i pierwotnie poświęcony św. Janowi Chrzcicielowi. W 1474 r. został zniszczony
przez pożar, a odbudowano go w 1511 r. W prawej nawie „Chrzest Chrystusa” Tintoretta (3 zdjęcie):
W końcu dotarliśmy na Campo San Donato, gdzie stoi Basilica dei Santi Maria
e Donato, jeden z najstarszych i najciekawszych
kościołów na Lagunie. Bizantyjski budynek jest z zewnątrz prosty, z
wyjątkiem kolumnadowej absydy widzianej z mostu na Canale San Donato:
Bogato zdobione
wnętrze ma piękną marmurowo-mozaikową podłogę, która została położona w 1141 r.,
podobnie jak w San Marco. Kopułowa mozaika w absydzie również pochodzi z XII w. i przedstawia
Maryję Dziewicę na złotym tle:
Wycieczka była udana, pełna wrażeń, a przy tym nie męcząca - bez pośpiechu, z relaksem na pokładzie vaporetta. I całe szczęście, bo czekało nas jeszcze pływanie po Canale Grande i różne spacery wokół niego do wieczora, ale o tym już pisałam w jednej z poprzednich notek.
Na Torcello byłam tylko raz, ale pamiętam każdą minutę i nie zapomnę nigdy. Dziękuję za odświeżenie tych wrażeń :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Haniu, za komentarz!
OdpowiedzUsuń