W ostatniej relacji z pobytu w Petersburgu chciałabym pokazać to, co najpiękniejsze, co ściąga do miasta miliony turystów, czyli białe noce. To z ich powodu mordowałam się tam w największym tłoku, ale było warto.
Tak było, kiedy około 22-ej ruszałyśmy w miasto:
Admiralicja z każdej strony wygląda przepięknie:
Potem już było coraz lepiej, zwłaszcza nad Newą:
Sobór Izaakiewski i jego okolice w nocy prezentują się jeszcze ładniej, niż w dzień:
W okolicy Placu Senackiego też widoki nieziemsko piękne, łącznie z Miedzianym Jeźdźcem:
Zwodzone mosty w Petersburgu otwierają się każdej nocy, by umożliwić większym jednostkom przepłynięcie do Zatoki Fińskiej. W lecie jest to przy okazji wspaniałe widowisko, które gromadzi zawsze licznych obserwatorów. Wystarczy tylko poczekać do 1:15 na otwarcie pierwszego mostu (Pałacowego), które odbywa się z wielką pompą, z głośników leci Rimski-Korsakow i inne podniosłe dzieła, na rzece przed mostem gromadzą się setki statków wycieczkowych, a na bulwarach tysiące ludzi z aparatami i telefonami w rękach:
Następne mosty, które udało nam się zobaczyć w momencie otwierania (niestety tylko z daleka), to Błagowieszczeński i Troicki (odpowiednio na lewo i na prawo od Pałacowego):
Na zakończenie jeszcze kilka obrazków z drogi powrotnej do hostelu. Przeszliśmy obok Pałacu Zimowego, dalej prześwitem pod gmachem Sztabu Generalnego, potem Newskim Prospektem obok Soboru Matki Boskiej Kazańskiej i nad Kanałem Gribojedowa z widokiem na Cerkiew na Krwi:
Mam nadzieję, że jeszcze tam kiedyś wrócę, a jeśli nie, to może przynajmniej moje relacje zachęcą innych do odbycia takiej wycieczki. Polecam serdecznie!