poniedziałek, 25 marca 2019

Morski Park Narodowy Ang Thong

   Drugi dzień naszej wyspiarskiej eskapady spędziłyśmy, zgodnie z planem, na wycieczce do Morskiego Parku Narodowego Ang Thong. W cenie ok. 200 zł (1800 batów) od osoby miałyśmy rejs statkiem, kilka całkiem obfitych posiłków (lekkie śniadanie, owoce, gorący lunch i bułę z warzywami i rybką), napoje praktycznie bez ograniczeń, dwa dłuższe postoje na wysepkach z wejściem na punkty widokowe, pobyt na plaży i snorkeling. A przede wszystkim niezapomniane widoki. Aaaa, bym zapomniała, i jeszcze transport z i do hotelu. Cena jak na Tajlandię całkiem wysoka, ale impreza była tego warta.
   Nazwa archipelagu „Ang Thong” (tajski: อ่างทอง) oznacza „miskę złota". Leży on 32 km od Ko Phangan i obejmuje 42 wyspy. Całość zajmuje powierzchnię 102 km², z czego wyspy pokrywają 18 km². W jedną stronę płynęliśmy około 1,5 godziny, ale czas się nie dłużył, bo można było obserwować okolicę i korzystać z posiłków i napojów, a także pogadać z innymi uczestnikami, których było całkiem dużo. W miarę zbliżania do Ang Thong widoki robiły się coraz ciekawsze:
















    Pierwszy postój mieliśmy na niewielkiej wysepce Ko Mae Ko, na której znajduje się szmaragdowe słone jezioro o nazwie Thale Nai, otoczone wapiennymi klifami i połączone z morzem przez podwodne jaskinie. Rozpuszczone skały węglanowe nadają wodzie jeziora zielonkawy odcień. Aby to zobaczyć, musieliśmy dojść z pobliskiej plaży i pokonać schody, co zajmuje około 20 minut, po czym dotarliśmy do punktu widokowego:






     Wyspa ma również kilka białych plaż. Na jednej z nich spędziliśmy prawie godzinę:







    Do żadnej z wysp nie dawało się podpłynąć statkiem, trzeba było przesiadać się na łódki. Po południu wiatr się wzmógł i zaczęło nieźle bujać. Najśmieszniej się zrobiło, gdy musieliśmy z łódki przedostać się na kolejną wysepkę - Ko Wua Talap - główną wyspę archipelagu. Szło się po pontonowym pomoście, który z każdą kolejną falą mocno się wyginał, w efekcie ludzie się mocno chwiali albo nawet przewracali. Asekurowali nas nasi opiekunowie, których było po kilku na każdej łódce. Powrót był o tyle łatwiejszy, że szło się naprzeciw fal i można się było zawczasu odpowiednio ustawić:









   Do spektakularnego punktu widokowego, będącego główną atrakcją parku, prowadzi 500-metrowy stroma kamienista ścieżka. Ostatnia platforma widokowa znajduje się na wysokości 240 metrów, ale już dojście do pierwszej dostarcza niezapomnianych wrażeń. Oczywiście nie wytrzymałam i wlazłam na samą górę, co uważam za niezły wyczyn w tropikalnym klimacie. Ale było warto:










   Na zakończenie zachód słońca już na sam koniec rejsu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Berat - miasto okien

     Kolejny cudowny dzień w Albanii spędziliśmy w Beracie, jednym z dwóch albańskich miast - muzeów, które jest w całości wpisane na listę ...