środa, 7 września 2022

Kazbek, Kazbegi i Gruzińska Droga Wojenna

   Gruzińska Droga Wojenna to starożytny szlak handlowy, który w XIX wieku zyskał szczególne znaczenie strategiczne, a przy okazji również swoją dzisiejszą nazwę. Prowadzi z Tbilisi przez Wielki Kaukaz aż do Władykaukazu. I, jak w starożytności, mkną tędy najróżniejsze towary, tym razem przewożone przez ogromne TIR-y i różne pomniejsze gruzawiki. Mknęliśmy tędy i my. Z lekką obawą, bo droga wprawdzie asfaltowa, ale kręta, wąska, zagrożona kamiennymi lawinami, szczególnie w wyższych partiach, a co gorsza obowiązuje na niej prawo dżungli. Nasz kierowca świetnie się w tym wyścigu odnajdywał, wyprzedzał na zakrętach i balansował nad krawędzią, a nam skóra cierpła. W spokojniejszych momentach podziwialiśmy piękne widoki - malownicze pasma górskie i zbiornik wodny Żinwali:










   Po godzinie jazdy zatrzymaliśmy się pierwszy raz na wzgórzu z twierdzą Ananuri i kościołem Wniebowzięcia NMP. Forteca istniała już w XIII wieku, ale swój obecny kształt zyskała około 400 lat później. Jej historia była niezwykle burzliwa i dramatyczna, pełna bitew, masakr mieszkańców i chłopskich buntów. Dziś natomiast pozostaje jednym z najbardziej malowniczych miejsc w Gruzji, tłumnie odwiedzanym przez turystów. U podnóża góry urządzono piękną plażę nad wodami Żinwali:  

















   Minęliśmy Przełęcz Krzyżową (Dżwari), położoną na wysokości 2395 m, najwyższy punkt Gruzińskiej Drogi Wojennej, a kolejny postój miał miejsce przy atrakcji zwanej gruzińskim Pammukale. Na trawertynowym zboczu powstały rdzawe zacieki, sączy się tam powolutku woda i całość połyskuje w słońcu. Można swobodnie po tym chodzić, mimo pochyłości wcale nie jest ślisko i moje sandałki zupełnie wystarczały ;-) 





   Kolejnym punktem naszej wycieczki była miejscowość znana jako Kazbegi, której nie tak dawno przywrócono dawną nazwę Stepancminda (chyba tylko po to, by zagranicznym turystom utrudnić zapamiętanie). Tam przesiedliśmy się do terenówki i dopiero teraz naprawdę okazało się, co to znaczy szalony gruziński kierowca. Odwiedziliśmy z nim dwa miejsca - cerkiew Cminda Sameba i wodospad Gveleti. Droga asfaltowa niestety częściowo spłynęła w czasie deszczu poprzedzającego naszą wizytę, więc spory odcinek przebyliśmy po starej żwirówce. Momentami samochód wspinał się po jednym kole na wielkie głazy albo lądował w jakiejś dziurze. Po drodze widzieliśmy też akcję wyciągania innego pojazdu z dołka. I na tej drodze momentami rozwijaliśmy prędkość 110 km/h. No, ale przeżyłam, więc może jednak kierowca wiedział, co robi:




   XIV - wieczny klasztor Cminda Sameba, czyli Świętej Trójcy, usytuowany jest w pobliżu wioski Gergeti na wzgórzu o wysokości 2170 m. Dzwonnicę zbudowano około 200 lat później, ale w tym samym stylu kopułowo - krzyżowym. Całość otoczono murem:






   Cminda Sameba pojawia się na zdjęciach w większości publikacji o Gruzji. Kościółek oczywiście z bliska robi spore wrażenie, ale najpiękniej prezentuje się z pewnego punktu w pobliżu parkingu. To taki pocztówkowy widoczek, ale naprawdę ładny:




   Widoki ze wzgórza są równie spektakularne:


   Jadąc do Stepancmindy zastanawialiśmy się, czy jego wysokość Kazbek zaszczyci nas swoim widokiem, czy też (jak to często bywa) ukryje się w chmurach. Mieliśmy dużo szczęścia, bo łaskawie pozwolił się obejrzeć. Byłam szczęśliwa, bo to mój pierwszy 5-tysięcznik, widziany na własne oczy:


   Wodospad Gveleti znajduje się trochę dalej na północ. Terenówki podjeżdżają do miejsca, z którego można rozpocząć krótki trekking. Samo podejście zajmuje około kwadransa, więc każdy da sobie z nim radę. A warto, bo widoki piękne, a i sam wodospad imponujący:





   W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na kilka chwil przy punkcie widokowym w okolicach kurortu narciarskiego Gudauri. Faktycznie, jest na co popatrzeć, ale oprócz krajobrazów do podziwiania mamy tu również przedziwny pomnik 200 lat przyjaźni rosyjsko-gruzińskiej. Gruzini nie mają specjalnie powodów do czczenia tej przyjaźni, w rozmowach z nami bardzo często okazują swoją niechęć do Rosjan, ale pomnik pozostał na swoim miejscu jako relikt z minionej epoki:




   I to na dzisiaj już wszystko :-)

Linki do wszystkich postów o Gruzji, łącznie z bieżącym wpisem, w kolejności chronologicznej

1. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/kaukaz-zaczynamy-przygode.html

2. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/kazbek-kazbegi-i-gruzinska-droga-wojenna.html

3. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/dawid-garedza-pirosmani-i-wina-kachetii.html

4. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/wyprawa-do-chewsuretii.html

5. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/jeszcze-raz-o-szatili-i-dzielnych.html

6. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/achalcyche-goricyche-upliscyche-i-nie.html

7. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/i-znowu-zamki-i-skalne-miasta.html

8. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/kolchida.html

9. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/wyprawa-do-ponocnej-gruzji.html

10. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/swanetia-dzien-drugi.html

11. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/o-tajemniczej-swanetii-jeszcze-raz.html

12. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/z-gor-nad-morze-czarne.html

13. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/batumi-stolica-adzarii.html

14. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/i-nadal-batumi.html

15. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/bogactwo-adzarii-makhuntseti-i-mirveti.html

16. https://jakaela.blogspot.com/2022/09/park-narodowy-mtirala.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ochryda i skarby Bizancjum

    Z wiedzania Ochrydy część druga. Będzie sakralnie i po bizantyjsku bogato, bo wschodnie kościoły z różnych wieków od lat darzę sentyment...