czwartek, 15 września 2022

O tajemniczej Swanetii jeszcze raz

  Z dziewiątego dnia podróży pozostała mi do opisania już tylko wizyta w Uszguli, wiosce wież. Będzie to zatem dobra okazja do przemycenia większej ilości informacji o tej pięknej krainie i jej dumnych mieszkańcach i od tego zacznę: 








   Swanetia, starożytna Suania ... "Kraj ciszy i spokoju, jak nazwał ją w 253 r. p.n.e. król gruziński Saurmag, kiedy przesiedlał tam nieposłusznych poddanych. To symbol dumnego umiłowania wolności. (...) Górna Swanecja zawsze była wolna, nigdy nie poznała władzy książąt - feudałów. (...) Fale ord i zastępów zdążających przez Kaukaz uderzały o nieprzystępne skały tego kraju, toczyły się z powrotem, opływały go." Wśród wielu podróżniczych książek w naszym domu jest i taka, wydana w 1976 roku - "A w dole Swanecja", napisana przez rosyjskiego alpinistę Aleksandra Kuzniecowa, aby uczcić pamięć przyjaciela - Swana, Michaiła Chergianiego. To z niej pochodzą powyższe cytaty, trochę może patetyczne, a także ogrom informacji o tej ciekawej krainie. A dziś w domu Chergianiego działa jego muzeum.

   Dzielni Swanowie twardo bronili się przed obcymi najeźdźcami (nawet niepokonani Mongołowie nie dali im rady!), rodzimymi feudałami czy też przed władzą radziecką, której nigdy się do końca nie podporządkowali. I samodzielnie budowali swoją tożsamość narodową, język, kulturę i obyczaje, odmienne od innych kaukaskich społeczności, ponieważ kształtowały się praktycznie w całkowitej izolacji przez tysiąclecia (początki osadnictwa na tym terenie datuje się na 2-gie tysiąclecie p.n.e.).

  Niekończące się wojny nadały krajowi swoisty wygląd zewnętrzny. Z daleka swaneckie osiedla wyglądają jak las wież, które są dobudowane przy większości domów. Podobne wieże pokazałam we wcześniejszej notce, o Mestii. Jeszcze więcej ich znajdziemy w Uszguli, która jest pod tym względem najciekawsza i najbardziej rozpoznawalna:




    Większość wież pochodzi z XII i XIII wieku, ale niektóre są dużo starsze. Kolejne piętra zbudowano w specyficzny sposób - nie ma schodów, żeby utrudnić wrogom wejście, a otwory na wyższe poziomy nie są umieszczone dokładnie jeden pod drugim, aby z kolei mieszkańców uchronić przed spadaniem przez kilka pięter. 

  Swanowie znani są ze skłonności do waśni, a wieże w ostatnich dziesięcioleciach częściej używane były nie do walki z wrogiem zewnętrznym, a do obrony przed krwawą zemstą, czyli licwri. Wyniszczała ona kraj bardziej, niż ciągłe wojny z najeźdźcami. Zdarzały się przypadki, że mężczyźni, skłóceni z sąsiadami, przesiadywali w wieżach przez lata. Znana jest historia trwającego ponad sto lat sporu między dwoma rodami, który zakończyło zabicie kolejnego sąsiada, czym wyrównano rachunek 14:14. Podobno w latach 1917 - 1925 zginęło w ten sposób około 600 mężczyzn. 

   Kamienne baszty stoją przy swaneckich domach do dziś, choć nie wszystkie są w dobrym stanie. Rząd Gruzji niezbyt dba o zabytki, skąpą kasę przeznaczając prawie wyłącznie na budowle sakralne albo szaleństwa w stylu Miszy Budowniczego. Wieże są skarbem lokalnej architektury i Swanom bardzo zależy, by o to dziedzictwo należycie zadbać – wyremontować, uchronić od ruiny, ale wobec braku pomocy rządowej pozostaje im tylko doraźne zabezpieczanie budowli i organizowanie protestów.

    Odwiedziliśmy najbardziej znaną swanecką wioskę z charakterystyczną zabudową - Uszguli. Jest to właściwie grupa czterech wsi, położonych bardzo wysoko, od 2060 do 2200 m n.p.m.. Nad wioską górują ruiny dwóch zamków (jeden wysoko w górach, drugi na pagórku w środku wsi), będących rezydencjami królowej Tamary - letnią i zimową:


    Zwiedzanie rozpoczęliśmy od cerkwi zwanej Lamaria, poświęconej zaśnięciu Matki Bożej. Pochodzi ona prawdopodobnie z przełomu IX i X wieku. „Lamaria” to nazwa stosowana przez swańskich górali w odniesieniu do Marii, matki Jezusa. Jej cześć nałożyła się na przedchrześcijański kult Lamarii, kobiecego bóstwa macierzyństwa i płodności. Niepozorny kamienny kościółek w środku kryje piękne freski i kamienne carskie wrota, typowo gruzińskie, które się oparły XIX-wiecznym rosyjskim próbom wymiany na drewniane ikonostasy w stylu rosyjskim:





   Z cerkiewnego wzgórza schodzimy do wsi, mijając stare i mocno podniszczone zabudowania. Gruzińskie kontrasty: spacerujące po wsi świnki i stojące na podwórkach samochody - wyłącznie terenowe toyoty:











   W tej części wioski znajduje się  udostępniony do zwiedzania XII-wieczny tradycyjny swanecki dom. Mieszkało w nim około 10 osób, ostatnia rodzina wyprowadziła się w 1950 roku. Dom miał dwa poziomy. Na dolnym żyli ludzie, na górnym trzymano zapas siana. W zimie mieszkano tu razem ze zwierzętami, które dawały dodatkowe ciepło, przy czym posłania dla ludzi znajdowały się na podwyższeniu, nad zagrodami zwierząt. W muzeum jest wiele ciekawych przedmiotów codziennego użytku:








    Na wzgórze z zimowym zamkiem Tamary można wejść w kilka minut. Stoją tam trzy budowle: wieża, kapliczka i jeszcze jedna ruinka, której przeznaczenia nie znam. Z góry jest też piękny widok na okoliczne wieże:








   Na dole płynie rzeka, przez którą przerzucono uroczy mostek:


   Na zakończenie jeszcze kilka zdjęć, zrobionych w okolicy - znad rzeki w stronę wzgórza z zamkiem i spod zamku w przeciwną stronę:






   I to już ostatni wpis o Swanetii, po kolejnej nocy wyruszyliśmy dalej na zachód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ochryda i skarby Bizancjum

    Z wiedzania Ochrydy część druga. Będzie sakralnie i po bizantyjsku bogato, bo wschodnie kościoły z różnych wieków od lat darzę sentyment...