Po drodze do akermańskiej twierdzy, w odległości 70 km od Odessy i 7 km od Białogrodu, znajduje się winnica Szabo (Shabo Wine Cultural Center). Słynie z win, wermutów i koniaków produkowanych z własnych upraw, które obecnie zajmują powierzchnię ok. 1200 ha:
Tutejszy klimat i ziemie dają doskonałej jakości winogrona, a wytwórnia została gruntownie zmodernizowana przez ostatnich właścicieli, toteż jakość win jest naprawdę wysoka. Winnicę kupili Gruzini i wytwarzają w niej wina tradycyjną kachetyjską metodą (w glinianych kwewri). Jest to najstarszy na świecie, nadal praktykowany sposób produkcji wina. A pić je można też po gruzińsku - z rogów:
Warto tam zajechać i zwiedzić zarówno sam zakład, jak i zorganizowane przy nim muzeum. Poziom naprawdę światowy. Teren jest pięknie zagospodarowany, a wewnątrz zakładu panuje sterylność i lustrzany połysk:
A w piwnicach beczułki, beczki, beki...:
Muzeum jest bardzo ciekawie zaplanowane, zwiedza się je z zainteresowaniem, chociaż przewodniczka mnie nie zachwyciła - mówiła trochę jak całkowicie wyprany z emocji i poczucia humoru automat.
Tradycję winiarską zapoczątkowali już starożytni mieszkańcy tych ziem, stąd w muzeum odniesienia do sztuki i mitologii antycznej:
Kolejni gospodarze to oczywiście Turcy, a po nich produkcją szlachetnego trunku zajęli się szwajcarscy koloniści z Vevey. Dotarli na miejsce w 1822 roku po długiej podróży (ponad 2,5 tysiąca kilometrów), osiedlili się i stworzyli wyjątkową winnicę, która funkcjonowała przez wiele lat. Ponieważ turecka nazwa miejscowości Aşa-abag (Niskie Ogrody) była dla nich za trudna, zmienili ją najpierw na Shabag, a następnie Shabo:
Odwiedzały to miejsce różne znakomitości: Puszkin, Łesia Ukrainka czy król Rumunii Karol II, który w 1937 roku degustował wino w piwnicy, nazwanej potem "Królewską":
Zakład zamknęli i doprowadzili do całkowitej degradacji dopiero komuniści, którzy uznali, że to najlepszy sposób na zmniejszenie problemu alkoholizmu w kraju. Na szczęście nowi właściciele zdołali winnicę reaktywować ku ogólnemu pożytkowi. Winko kupiłam i dowiozłam do domu, ale nie został po nim nawet ślad. Więc na pociechę musi wystarczyć zdjęcie z firmowej strony:
Na deser jeszcze dodam dwa zdjęcia z plaży na klifowym brzegu gdzieś naprzeciwko twierdzy akermańskiej i na tym zakończę ostatnią relację z wyprawy "Besarabia 2017":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz